• Kiedy pan wpadł na pomysł, żeby napisać sztukę dla Krzysztofa Globisza, który jesienią 2014 roku przeszedł udar mózgu?
- W lipcu 2015 roku, rok po udarze. Byliśmy z moją żoną Zuzanną Skolias z wizytą w Czechach u reżyserki Evy Rysovej. Rozmawialiśmy o tym, żeby coś zrobić dla Krzysztofa Globisza, żeby mu pomóc. Byliśmy z nim emocjonalnie silnie związani. Zuzanna była w jego klasie mistrzowskiej, zrobiła dyplom w reżyserii Krzysztofa Globisza („Elektra. Twarze”). Natomiast Ewa, jako studentka PWST na Erasmusie, była asystentką Globisza przy tym dyplomie.
• Co postanowiliście?
- Postanowiliśmy, że najlepiej byłoby z Krzysztofem Globiszem zrobić spektakl. Zażartowałem, że niech będzie to historia o wielorybie wyrzuconym na brzeg oceanu. A dziewczyny, czyli Zuzanna i Marta Ledwoń, która też była uczennicą Globisza, będą ratowniczkami Greenpeace. Będą wieloryba polewać wodą, śpiewać mu piosenki i robić to, co potrafią, żeby mu pomóc. Żart okazał się pomysłem trafionym.